sobota, 30 sierpnia 2008

:-( Ten post pozostanie bez komentarza fotograficznego. Jest to post zalobny. Instalacje kozy w rogu szopy skonczyla sie całkowitym fiaskiem. Komin troch przykrotki, ale to drobiazg. cały dym leciał na ogród sasiadki, prosto na jej pranie. Sasiadka oburzyla sie ogromnie. Nie dziwie sie. Tragedii dopelnil rozpadajacy sie wylot komina, ktory nagrzal sie tak mocn, ze rura sie rozlutowala i rozleciala na kawalki. Mala tragedia. Pozostaje z gora drewna opalowego i bez mozliwosci podgrzewania wody. Trzeba sie chyba wziac za lodke, co tez nie napawa mnie wielkim optymizmem. Dopasowanie dennych planek wyglada na zadanie wielce skomplikowane i pracochlonne.
:-(

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mariusz pisze: owszem było to dość spektakularne. Sąsiadka przerywając cynie krzyknęła: "my nie pozwolimy by ten dym nam na ogrody leciał" i wtedy trach spadła ta rura - prawie jak w tym serialu dobranockowym sąsiedzi. Ja też nie miałem wielu sukcesów: marmoladki z jabłek babcia skomentowała: "O to z tego nic nie będzie".
Natomiast szkutnikzdzielnej nie dodał, że otrzymał też i pochwałę. Przyjechał wuj i na widok budowy krzyknął: "No teraz to przypomina łódź, bo wcześniej wyglądało jak wielka łyżwa!"

Anonimowy pisze...

Mariusz pisze: a w ogóle to szkutnikzdzielnej skasował moje poprzednie komentarze. Mówi, że niechcący, ale ja tam swoje wiem. A tak pięknie objaśniłem co to są wręgi.